Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /libraries/cms/application/cms.php on line 471
Wszyscy jesteśmy trochę, jak z książki. O postaciach literackich w potrzasku cz.8 „Traktat o Miłości” - Bibliotekarz Lubuski

Wszyscy jesteśmy trochę, jak z książki. O postaciach literackich w potrzasku cz.8 „Traktat o Miłości”

Canva Woman With Arabic Jewelry And AccesoriesPonieważ ten tydzień rozpoczęły opowieści ze środkowego wschodu, postanowiłam geograficznie, aż tak bardzo nie uciekać i przedstawić inspirację „Traktatu o miłości” wybitnego filozofa, mistyka Ibn Arabi. Każdemu miłość kojarzy się z czymś innym.

Jedni od razu widzą miłość romantyczną, inni wizualizują rodzinę, dzieci, naturę, dla mnie zważywszy na moje mistyczne zainteresowania, miłość jest istnieniem samym w sobie. W wielu kulturach miłość miała właśnie bardzo mistyczny charakter, posiadająca swe źródło w transcendencji. W kulturze przed islamskiej wątek miłości platonicznej miał ogromne znaczenie. Taka miłość traktowana była jako objawienie przez anioła, a tym samym ukochana osoba stawała się aniołem. Uczucie to miało charakter idealny, głęboki, duchowy, a często przy tym niespełniony. Przykładem takiej historii są losy Layli i Qyaysa, które znajdują się formie opowieści na końcu artykułu. Historia ta przeplata się z historią Ibn Arabi, sufickiego teologa i mistyka żyjącego w epoce późnego średniowiecza.

Ibn Arabi poza swoją duchową wędrówką i wizjami które prowadziły go przez świat, sam doświadczył miłości doskonałej. W 1202 roku w Mekce, Arabi spotkał perskiego arystokratę Makin ad-Dina Abu Szudżę Zahira Ibn Rustama Isfahaniego, a Jego piękna córka Nizam miała stać się dla niego źródłem inspiracji. Ibn Arabi poświęcił jej zbiór wierszy miłosnych Przewodnik namiętności, który naraził go na oskarżenia o żywienie uczuć niegodnych sufiego. Twierdził, że kocha Nizam, ale jego miłość jest wyrazem miłości do wiecznego piękna, symbolizowanego przez Nizam…
Ibn Arabi, którego głównym sensem rozważań stanowiła właśnie miłość wyznaczył nie tylko jej typy, ale także stany miłości. Ponieważ jest to głęboka i filozoficzna treść, która może doprowadzić niektórych do chęci ucięcia sobie drzemki, tych zainteresowanych odsyłam do krótkiego i przystępnego opracowania filozofii miłości według Ibn Arabi – link https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/8839/1/7.%20Damian%20Koko%C4%87.pdf

Tymczasem przedstawię historię miłości Layli i Qyaysa. Potrzaskiem tych postaci była oczywiście miłość, która stała się chorobą, przyczyną szaleństwa, nieszczęść. Miłość różnie jest pojmowana, dla niektórych jest źródłem wolności, dla innych niewoli. Ale przypowieści, legendy takie jak ta, zawsze niosą ze sobą przekaz dodatkowy, głęboki i ukryty – ale dla każdego z nas, coś innego stanowić będzie element pobudzający serce i skłaniający do refleksji.

Layla i Madżnun
Sejjed Omeri - bogaty i potężny przywódca jednego z plemion arabskich - nie mógł zostać ojcem. Modlił się o to każdego dnia i w końcu Bóg go wysłuchał. Urodził się syn. Dali mu na imię Qajs, a gdy podrósł, posłali do szkoły.
Wśród uczących się tam dzieci była Lejla - dziewczynka z innego plemienia. Gdy Qajs ją zobaczył, zakochał się i myślał tylko o niej. Lejla też go pokochała i dzieci zamiast się uczyć, wpatrywali się w siebie.
Tak płynął czas, aż pewnego dnia młodzi wyznali sobie miłość i przyrzekli, że o tej ich tajemnicy nikt się nie dowie. Ale tak, jak słońce nie może ukryć swego światła przed ziemią, tak ich miłość nie mogła ukryć się przed innymi. Wkrótce wszyscy już o niej mówili i zakochani nie mogli widywać się tak często, jak chcieli.
Oboje cierpieli z tego powodu. Lejla płakała w ukryciu, Qajs zaś nie wiedział, co ze sobą począć. To gdzieś szedł, to znów zamykał się i nikogo nie chciał widzieć, to smucił się, to weselił. Ludzie zaczęli wołać na niego Madżnun, czyli "opętany przez dżinny", "szalony".
Płynął czas, a ich miłość tylko się wzmagała. Rozstanie sprawiło, że Madżnun zaczął pisać miłosne wiersze oraz tułać się po górach i pustyniach w nadziei, że przygaśnie ogień, który w nim płonął. Na próżno. Z każdym dniem jego szaleństwo wzmagało się jeszcze bardziej.
Krewni i współplemieńcy zaczęli skarżyć się Sejjedowi Omeriemu, że zachowanie jego syna psuje im dobre imię i powoduje, że inni się z nich śmieją. Zażądali, aby położył temu kres.
Sejjed Omeri obiecał, że się tym zajmie. Nie wiedział jednak, co robić. Poradził się żony, a ta rzekła, że trzeba iść do ojca Lejli w swaty. Mężczyzna ucieszył się, wziął podarki i poszedł prosić o rękę dziewczyny dla syna.
Ojciec Lejli nie zgodził się. Rzekł, że póki Qajs nie wyleczy się z szaleństwa, musi zapomnieć o jego córce.
Sejjed Omeri, smutny, wrócił do domu i zaczął przekonywać syna, aby zapomniał o Lejli i wziął sobie za żonę inną dziewczynę. Usłyszawszy to, Qajs prawie zmysły postradał, rozdarł na sobie koszulę i krzyknął, że bez Lejli jest jak umarły, a umarły nie potrzebuje ubrania. Po czym pobiegł na pustynię i tam spędzał dni i noce rozmyślając o ukochanej.
Mijały dni i tygodnie, a Madżnun nie wracał i ojciec poszedł go szukać. W końcu znalazł go i zdołał namówić, aby razem z nim udał się na pielgrzymkę do Mekki; myślał, że to mu pomoże.
Gdy dotarli do świętego miasta, Sejjed Omeri pokazał Qajsowi Ka’bę i rzekł, że to jest Dom Boga, każdy, kto tu przybywa, mówi o swych pragnieniach i prosi o pomoc. Po czym poradził mu, by poszedł tam i porosił Boga wybawienie z nieszczęśliwej miłości.
Madżnun pobiegł, co sił w nogach, upadł na twarz i rzekł, że bez tej miłości nie może żyć i prosił Boga, by zwiększył ją jeszcze bardziej.
Choć winem miłości doszczętnie jestem pijany,
uczynię tak, aby być jeszcze bardziej pijany.
Skarżył się Bogu, że chcą, by wyrzekł się miłości do Lejli i zapomniał o niej, i prosił Boga, aby codziennie napełniał go miłością od nowa.
Długo modlił się w ten sposób, a jego ojciec przysłuchiwał się, stojąc za nim. Dziwił się, że można tak kochać i zrozumiał, że jego syn wpadł w sidła miłości, z których już się nie uwolni.
Lejla także cierpiała. Tęskniła w samotności, wchodziła na dach domu w nadziei, że ujrzy Qajsa. Nie widziała go jednak. W końcu poszła z przyjaciółkami na spacer do ogrodu, lecz wszędzie, gdzie spojrzała, widziała twarz ukochanego. Nagle usłyszała śpiew. Ktoś śpiewał o niej i o Madżnunie. Śpiewał, że Lejla cieszy się wiosną, czas spędza w ogrodzie, podczas gdy Madżnun cierpi na pustyni. Dziewczyna rozpłakała się, wróciła do domu, zamknęła się w swoich pokojach i nikogo nie chciała widzieć.
Gdy jednak spacerowała w ogrodzie, zobaczył ją pewien młodzieniec i zakochał się w niej nieprzytomnie. Na imię miał Ibn Salam. Był przystojny i bogaty i aby zdobyć Lejlę, wysłał swatów do jej rodziców. Ci zgodzili się oddać mu córkę za żonę.
*
Nufal w męstwie nie miał sobie równych. Pewnego razu postanowił pojechać na polowanie, a polując zapędził się w odległe miejsce. Tam, na pustyni, zobaczył kogoś chudego, wybiedzonego, płaczącego, kogoś, kto bardziej przypominał stroniące od ludzi dzikie zwierzę niż człowieka. Podjechał do niego i spytał, kim jest i dlaczego tak żyje? Madżnun - bo to on był - opowiedział mu wtedy o swojej miłości. Nufal do tej pory nie wiedział, że można kogoś kochać tak mocno. Wywarło to na nim tak wielkie wrażenie, że postanowił pomóc zakochanym. Obiecał Madżnunowi, że zrobi wszystko, aby znów mógł być z Lejlą, lecz pod warunkiem, że ten wyrzeknie się szaleństwa i wróci do ludzi.
Madżnun zgodził się, po czym wrócił do domu, wykąpał się, ubrał i zaczął żyć między ludźmi. Nufal natomiast zebrał zbrojnych i wyruszył po Lejlę. Rozgorzała bitwa, której Madżnun przyglądał się z ukrycia. Nie wiedział, czy cieszyć się z tego, że wkrótce Lejla będzie jego, czy smucić się, widząc, jak giną jej krewi. W końcu postanowił przerwać tę walkę i z mieczem w dłoni stanął przed ludźmi Nufala.
Nie udało mu się jednak ich powstrzymać i bitwa trwała. Przerwała ją dopiero noc. Zawarto rozejm i udzie Nufala poszli spać. Wtedy plemię Lejli zaatakowało ich i wymusiło pokój.
Gdy Madżnun się o tym dowiedział, poszedł do Nufala i rzekł, że jeśli nie potrafił pomóc, niepotrzebnie mu to obiecał, i że źle zrobił walcząc, ponieważ teraz ojciec Lejli nigdy nie da mu córki, myśląc, że jest jego wrogiem. Nufal uspokoił go, mówiąc, że miał za mało ludzi, dlatego zmuszony był zawrzeć pokój i obiecał, że wkrótce wróci lepiej przygotowany.
Jak powiedział, tak zrobił. Zebrał wielkie wojsko i po raz drugi ruszył na wojnę. Tym razem zwyciężył i pokonani poprosili o pokój. Warunek był jeden: oddadzą Madżnunowi Lejlę. Jej ojciec odparł, że to szaleniec i woli już rzucić córkę na pożarcie dzikim zwierzętom. Nufal odjechał, Madżnun zaś zalał się łzami i uciekł na pustynię.
*
Madżnun żył tam wśród dzikich zwierząt, z dala od ludzi. Pewnego dnia, gdy jechał konno zamyślony, układając wiersze o Lejli, zobaczył antylopę, która wpadła w sidła. Tak się złożyło, że akurat przyszedł po nią myśliwy. Madżnun przekonał go, aby puścił wolno zwierzę. W zamian oddał mu swojego konia, a gdy myśliwy odszedł, uwolnił antylopę i ucałował jej czarne oczy, gdyż przypominały mu oczy ukochanej.
Innym razem zobaczył, jak pewna stara kobieta ciągnęła na sznurze mężczyznę ze związanymi rękami. Madżnun dowiedziawszy się, że ów mężczyzna jest zakochany, rzekł, że jego miłość jest dużo większa, dlatego to on jest bardziej godny, aby nosić pęta.
Kobieta związała go i zaprowadziła do Lejli. Gdy Madżnun stanął przed domem ukochanej, zaczął tańczyć i śpiewać, nie zważając na kamienie, którymi rzucali w niego ludzie. Widząc to, ojciec dziewczyny postanowił wydać ją natychmiast za mąż za Ibn Salama, w nadziei, że to zniechęci Madżnuna i w ten sposób się go pozbędą. Lejla rozpłakała się i rzekła, że kocha Qajsa i tylko z nich chce być, lecz nic to nie dało i bez jej zgody oddano ją Ibn Salamawi za żonę. Ten zabrał ją do siebie, lecz ona nie zwracała na niego uwagi i wciąż tęskniła za ukochanym.
*
Płynął czas, Sejjed Omeri zestarzał się i pragnął przed śmiercią zobaczyć syna. Wyruszył więc go szukać. Znalazł go po kilku dniach, lecz Qajs nie przypominał już człowieka. Wyglądał jak szkielet ubrany w skóry dzikich zwierząt, nie ruszał się i nie mówił. Gdy w końcu poznał ojca, ten zaczął go błagać, aby porzucił szaleństwo i wrócił do ludzi, choćby na kilka dni, aby nie musiał umierać samotnie.
Madżnun chciał go posłuchać, lecz miłość mu nie pozwoliła. Stworzyła w nim świat, wobec którego wszystko inne nie miało znaczenia i nie potrafił już żyć wśród ludzi.
Sejjed Omeri wrócił do domu i wkrótce umarł. Dopiero wtedy Madżnun zrozumiał, co utracił. Ojciec był jego ostatnią podporą, a kiedy go zabrakło, poczuł, że świat wali mu się na głowę. Poszedł na jego grób i płakał tam, aż stracił przytomność. Gdy doszedł do siebie, wrócił na pustynię, do dzikich zwierząt, z którymi zżył się tak bardzo, że wszystkie były mu posłuszne. Przestał też jeść - miłość była jego jedynym pożywieniem.
Pewnego razu siedział na wzgórzu i patrzył w dal. Nagle zobaczył, że zbliża sie ktoś, od kogo bije dziwny blask. Madżnunowi wydało się, że ów człowiek idzie do niego, aby mu pomóc. Podbiegł do niego, aby się o tym przekonać. Człowiek rzeczywiście go szukał i miał ważne wieści. Rzekł, że spotkał pewną piękną dziewczynę, która zalewała się łzami. Na imię miała Lejla, a była w tak smutna z powodu miłości do Madżnuna. Postanowił jej pomóc, a ona poprosiła, aby zaniósł jej ukochanemu list.
Pisała, że z każdym dniem kocha go coraz bardziej, że jest jak księżyc, który potrzebuje jego słonecznego światła, aby świecić.
W Madżnuna wstąpiła nowa nadzieja. Natychmiast napisał do niej list, w którym prosił, aby wytrwała w miłości i zapewniał, że w końcu nadejdzie dzień, kiedy będą razem.
*
Tymczasem matka Madżnuna była coraz słabsza i bardziej chora. Chciała jeszcze przed śmiercią zobaczyć swojego syna i prosiła krewnych, aby go do niej przyprowadzili. Odnalazł go jego wuj, a Madżnun zgodził się z nim pojechać. Kobieta była szczęśliwa, chciała, aby syn został z nią, by nie wracał na pustynię. On jednak odparł, że nie jest panem swego losu, że to miłość za niego decyduje. Po czym odszedł, a jego matka umarła w smutku. Madżnun rozpaczał po jej śmierci, lecz nie zmienił się.
Mijały lata, a Lejla w dalszym ciągu nie zwracała uwagi na swojego męża. Pewnego dnia, gdy nie było go w domu, wyszła i usiadła na drodze. Nagle zjawił się przed nią ten sam świetlisty człowiek, który zaniósł jej list ukochanemu. Dowiedziawszy się, że ten wciąż ją kocha, zapragnęła go zobaczyć i chciała, aby nieznajomy jej w tym pomógł. Ruszyli w drogę, lecz wkrótce Lejla zatrzymała się i nie była w stanie iść dalej. Bała się, że jeśli podejdzie bliżej, miłość doszczętnie ją spali. Madżnun z kolei był pewny, że widząc ukochaną straci przytomność. Odszedł więc w góry, ponieważ bezpieczniej było dla niego, gdy kochał Lejlę z daleka.
*
W Bagdadzie mieszkał pewien młody człowiek. Nazywał się Salam Bagdadi i miał dobry charakter. Niegdyś wpadł w sidła miłości i cierpiał z tego powodu. Dlatego gdy usłyszał o Madżnunie, postanowił mu pomóc. Znalazł go na pustyni: siedział nagi wśród dzikich zwierząt. Rzekł, że jeśli pozwoli mu pobyć ze sobą kilka dni, uwolni go od szaleństwa. Ten tylko się roześmiał, wiedząc, że młodzieniec nic nie wie o prawdziwej miłości. Pozwolił mu jednak zostać.
Wtedy Salman zaczął częstować Madżnuna jedzeniem, które przywiózł ze sobą, lecz ten odmawiał. Od dawna bowiem nic nie jadł i nie pił - miłość była jego jedynym pokarmem. Młodzieniec nie potrafił zrozumieć, jak można żyć nie jedząc. To sprawiło, że uwierzył w prawdziwą miłość. Został z Madżnunem kilka dni i spisywał każdy wiersz, jaki ten układał. W końcu skończyło mu się jedzenie i wrócił do Bagdadu.
Mijały lata i wszyscy wiedzieli o miłości Lejli i Madżnuna i nie było takiego, kto nie wierzyłby, że to miłość szczera i prawdziwa. Wszyscy pragnęli, aby oboje w niej wytrwali.
O tym, że Lejla kocha innego wiedział też jej mąż - Ibn Salam, lecz wciąż czekał, mając nadzieję, że pewnego dnia stanie się jej bliski. Widział jednak jej smutek i łzy i cierpiał z tego powodu. W końcu zachorował i umarł.
W owym czasie wśród Arabów panował zwyczaj, że po śmierci męża wdowa nie może opuszczać domu przez dwa lata i w tym czasie nie może też z nikim się spotykać. Lejla czekała w samotności na chwilę, gdy wreszcie ujrzy ukochanego, lecz z każdym dniem coraz bardziej zapadała na zdrowiu. W końcu przywołała do siebie matkę, a gdy ta tuliła ją w ramionach, poprosiła, aby powiedziała Madżnunowi, gdy przyjdzie na jej grób, że zawsze go kochała i do ostatnich chwil życia pamiętała o nim, i że będzie czekać na niego na tamtym świecie. To powiedziawszy umarła.
Nikt nie miał odwagi zanieść Madżnunowi wieści o śmierci Lejli, lecz on i tak się o tym dowiedział. Przyszedł wtedy na grób ukochanej i śpiewał wiersze, które dla niej układał i tak krzyczał, że każdy, kto go widział, uciekał. W końcu zamieszkał na jej grobie, otoczony przez dzikie zwierzęta. Życie nie miało już dla niego wartości. Gdy umierał, był szczęśliwy.
Dopiero po roku ludzie odważyli się przyjść na grób Lejli. Leżały na nim kości Madżnuna. Włożyli je więc do jej grobu i oboje byli już ze sobą. Na zawsze.
Źródło: literaturaperska.com

Sandra Stempniewska
Góra Mediów