Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /libraries/cms/application/cms.php on line 471
„Horror w bibliotece” - zakończenie może być tylko jedno... (5) - Bibliotekarz Lubuski

„Horror w bibliotece” - zakończenie może być tylko jedno... (5)

horror11 krwawych opowieści nadesłano na pierwszy konkurs literacki „Horror w bibliotece”, zorganizowany przez Bibliotekę Pedagogiczną Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego w Gorzowie z okazji tegorocznego Tygodnia Bibliotek.

 

Natalia Kosmalska

... nagle coś obrzydliwie owłosionego złapało ją za dłoń. Za sekundę chwyciło drugą rękę i zakręciło dziewczyną w kółko, równocześnie unieruchamiając jej nogi. Poczuła niewyobrażalne przerażenie. Serce zaczęło walić jak szalone, a całe ciało oblał zimny pot. Dziewczyna przewróciła się, uderzyła głową o zimną posadzkę, tracąc na chwilę przytomność.
Minęło kilka minut zanim się ocknęła. Z letargu wybudziły ją okrutne grzmoty przewalającej się nad miastem burzy.
- Wszystko w porządku?- usłyszała cichy, piskliwy głos.
Była owinięta w lepkie nici pajęczyny. Nie mogła otworzyć oczu, całe jej ciało było sklejone tak mocno, że poruszenie było niemal niemożliwe. Jednak najgorszy był ograniczony dostęp powietrza! Czuła, jakby od kilku godzin miała na sobie kiepskiej jakości maski chroniące przed koronawirusem. Powoli, delikatnie otworzyła usta, nabrała powietrza i jąkając się wydusiła:
- Nie widzę Cię, kim jesteś? - spytała przerażona.
- Jestem ,,Hobbit, czyli tam i z powrotem”.
- Co? - rzekła drżącym głosem, całkowicie w chwili grozy zapominając o dobrym wychowaniu.
- Jestem książką. Stworzył mnie J.R.R. Tolkien.
Martyna, w białym kokonie, zaczęła wić się jak dżdżownica. Nie zrozumiała tego, co usłyszała, ale wiedziała, że rozpaczliwie potrzebuje ratunku.
- Pomóż mi! - wściekle rozkazała.
- Już nadchodzę! - odezwał się inny głos.
Mężczyzna? Skąd tutaj... Nieważne. Myśli pędziły po głowie dziewczyny jak szalone.
- Pomocy!!! - wrzasnęła spanikowana.
Na ratunek jednak nie przybył mężczyzna. To była kobieta o męskim głosie. Wyjęła bagnet i... jednym wprawnym pociągnięciem przecięła pajęczynę, w której znajdowała się dziewczyna. Młoda bibliotekarka otworzyła oczy i powoli wyplątała się z sideł. Choć było ciemno, jej wzrok pomału przyzwyczajał się i zaczynała dostrzegać kształty.
- Lepiej?- spytała z troską dziwna postać o cechach damsko-męskich.
- Kim wy jesteście!? Co się tutaj dzieje?! – wykrzyknęła zdumiona Martyna.
- Jestem Emilia Plater. Mieszkam w utworze Adama Mickiewicza „Śmierć pułkownika”.
- Co za bzdury! - fuknęła ironicznie Martyna. - Boże, ja tracę zmysły - szepnęła.

W tej chwili spojrzała na swoje ciało. Po jej ulubionych szpilkach nie było śladu, miała gołe stopy. Piękna zwiewna sukienka dopiero co kupiona na skołatanie poszarpanych nerwów w czasie pandemii, była brudna i podarta. Dziewczyna zaczęła delikatnie dotykać twarzy. Na piegowatych policzkach wyczuła lepkie pajęczyny. Chwyciła garścią swe długie, rude włosy, które teraz niczym nie przypominały tych pięknych, misternie wyczesywanych co rano fal. Z przerażeniem stwierdziła, że na nich były nie tylko pajęczyny, ale również resztki pajęczego owłosienia. Otrząsnęła się z obrzydzeniem. To jakiś okropny sen! To nie dzieje się naprawdę! Powtarzała sobie w myślach.

Po dokładnej choć szybkiej inspekcji swojego ciała, przypomniała sobie o głosach, które wcześniej słyszała. Rozejrzała się w półmroku po znanych przecież sobie piwnicznych magazynach i znów ogarnęła ją panika. Zaczęła się rozglądać, próbując ustalić, w którym miejscu się znajduje. Niespodziewanie dla samej siebie zaniosła się płaczem.
- Przepraszam - powiedziała ze skruchą książka Tolkiena.
Martynie w pierwszym momencie znów serce stanęło ze strachu, a głos uwiązł w gardle. Jednak po chwili zebrała się na odwagę i zapytała sama nie wiedząc kogo:
- Co się tutaj dzieje?
- Zaraz pani wszystko wyjaśnię - zaczęła powieść Tolkiena z wyraźną skruchą w głosie. - Ja, odkąd pamiętam, boję się burz, bo ich nigdy nie doświadczyłam. Na moich kartach sir Tolkien nie opisał żadnej. A już szczególnie przeraziłam się odkąd Staś i Nel opowiedzieli mi o burzy piaskowej, której doświadczyli „,W pustyni i w puszczy”.
- Staś i Nel? Przecież to postaci fikcyjne. Czy to znaczy, że nie jesteś jedyną gadającą książką? - Martyna sama nie mogła uwierzyć w to, co mówi.
- Pani Martyno, mówi pani jak dziecko. Przecież to oczywiste, że każda książka mówi, ale nie każdy człowiek potrafi słuchać - z oburzeniem rzekła powieść Henryka Sienkiewicza. - Ale wróćmy do historii o burzy.
- Zawsze podczas burzy tłumiłam emocje - zaczęła na nowo swe usprawiedliwianie powieść fantasy. - Wstydziłam się którejkolwiek z was powiedzieć, że się czegoś boję. Dzisiaj nie wytrzymałam. Pioruny waliły tak mocno, że wybuchnęłam. Pająki, te, które zaatakowały krasnoludy i Bilba Bagginsa, wybiegły ze mnie i zaatakowały panią Martynę. Przepraszam - dokończyło ze skruchą dzieło Tolkiena.

Martyna zaniemówiła. Nie pytała już o nic. Przyłożyła tylko zbolałą głowę i gorący policzek do zimnej ściany, przymknęła oczy. Jakby przez mur słyszała ciągnącą się rozmowę:
- No wiesz, tak nie panować nad emocjami... Taki wstyd przed pracownikami biblioteki! A co by było, gdybym ja nie poskromiła wszystkich dzikich bestii, które opisał pan Sienkiewicz? Lwy, wobo, goryle...- mądrowała się powieść przygodowa.
- Moim zdaniem powinniśmy się cieszyć, że ona nie wypuściła Smauga - rozsądnie zauważył Petroniusz.
- Ależ okażmy choć trochę chrześcijańskiej pokory - wstawiła się za oskarżaną powieścią skromna i wrażliwa Ligia. - Przecież każdy z nas czegoś się boi, czegoś się lęka. Tylko w Bogu nadzieja.
- Tak, tak. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba - rzekła sentencjonalnie „Zemsta” słowami rejenta Milczka.

Martyna więcej nic nie słyszała. Doskonale znała wszystkich uczestników rozmowy. Od zawsze była molem książkowym. Uwielbiała wszystkie gatunki literackie. Czytała bez ustanku i zawsze podziwiała autorów za ich niesamowitą fantazję, bogate słownictwo, umiejętność trzymania czytelnika w napięciu. Sama kiedyś chciała pisać. Ale o czym? Przecież tylko arcyzdolni ludzie potrafią tworzyć tak piękne historie.

Poczuła dreszcze, przechodzące przez całe jej ciało. Po chwili świadomość wróciła i Martyna zorientowała się, że leży na zimnej posadzce u stóp schodów do piwnicy. Dziewczyna obróciła się na prawy bok. Bolało ją dosłownie wszystko. Po kilku minutach wewnętrznej walki wstała i spojrzała na siebie. Rzeczywiście, szpilki spadły jej podczas upadku z wysokich, kamiennych schodów. Nowa sukienka była brudna i podarta w wielu miejscach. Na jej pięknych, długich, rudych włosach spoczywała gruba warstwa kurzu i pajęczyn. Teraz dopiero dotarło do niej, co się naprawdę wydarzyło.

Dziewczyna miała młodszą siostrę w ósmej klasie szkoły podstawowej. Czuła się za nią odpowiedzialna, dlatego pomagała jej, ile tylko mogła. Szczególnie teraz, przed egzaminem ósmoklasisty, wzięły się ostro do pracy, choć nerwy związane ze zdalnym nauczaniem
i niepewność spowodowana przesuwaniem terminu egzaminów nie ułatwiały przygotowań. Jednak i w tym trudnym czasie poradziły sobie: razem uczyły się, przygotowywały, przypominały, powtarzały. Lektury obowiązkowe mogły już niemal recytować z pamięci. Martynie, po upadku ze stromych schodów, wszystko pomieszało się w głowie. Wyobraźnia dziewczyny spłatała jej figla. Przeniosła ją do nowego, fikcyjnego świata. A może i ona potrafiłaby stworzyć intrygującą historię? Może nie trzeba być geniuszem, by pisać ciekawą prozę? Kolejne głośne uderzenie pioruna wyrwało ją z zamyślenia. Postanowiła, jak Scarlett O’Hara, że na pewno pomyśli o tym jutro...

 

Biblioteka Pedagogiczna Wojewódzkiego Ośrodka Metodycznego w Gorzowie