Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /libraries/cms/application/cms.php on line 471
Urodzili się... 11 grudnia: Marek Jackowski - Bibliotekarz Lubuski

Urodzili się... 11 grudnia: Marek Jackowski

jacPolski gitarzysta, członek zespołu Maanam.

Urodził się 11 grudnia 1946 roku w Starym Olsztynie, zmarł na zawał serca 18 maja 2013 roku we włoskiej miejscowości San Marco di Castellabate. Urodził się 11 grudnia 1946 roku w Starym Olsztynie, zmarł na zawał serca 18 maja 2013 roku we włoskiej miejscowości San Marco di Castellabate. Mieszkał tam z drugą żoną Ewą i trzema nastoletnimi córkami. Jeszcze ostatniego dnia pracował w studiu nad nowymi piosenkami.

W latach 60. studiował anglistykę w Łodzi – dołączył tam do zespołu Impulsy, z którego wyłoniła się jego własna grupa Vox Gentis, duet gitarowy ze Zbigniewem Frankowskim.

- Słuchałem Beatlesów i Rolling Stonesów i wybrałem filologię angielską na uczelni w Łodzi. Tam ze Zbyszkiem Frankowskim założyliśmy zespół Vox Gentis i przyjechaliśmy na koncert do Piwnicy Pod Baranami. Tak spodobaliśmy się Zygmuntowi Koniecznemu i Piotrowi Skrzyneckiemu, że namówili nas na przenosiny. Na ostatni rok studiów, czyli w 1969 roku, wylądowałem w Krakowie. I to Kraków stał się moja prawdziwą miłością, bo to miasto niezwykłe. - opowiadał Jackowski Leszkowi Gnoińskiemu podczas wywiadu.

Już na tym pierwszym koncercie w Krakowie Jackowski poznał Olgę Ostrowską, czyli Korę – wychowaną przez siostry zakonne dwudziestoletnią krakowską hipiskę. Od 1971 do 1984 roku był jej mężem, ma z nią syna Mateusza urodzonego w 1972 roku. Kilka lat później Kora została wokalistką i autorką tekstów Maanamu, muzykę pisał Jackowski. On sam nigdy nie wciągnął się w ruch hipisowski, zawsze ubrany na czarno, wycofany, nie wszedł w tę grupę. Dobrali się z Korą na zasadzie przeciwieństw. Ostatnio charakteryzowała go w książce "Kora, Kora" tak:

- Poważny, spokojny, smutny, trochę demagog, lubi straszyć, wzbudza zaufanie, przesądny. Często zajmował się wróżeniem i znakami zodiaku. Genialny kompozytor. Permanentnie się spóźniał, ale wynikało to z jego filozofii życia. Nieśmiały, niepewny siebie.

Po przeprowadzce do Krakowa Jackowski kończył studia. W bibliotece spędzał czas nad tybetańskimi księgami, stał się specjalistą w dziedzinie filozofii zen. Zaczął grać w zespole Anawa, gdzie prym wiedli Marek Grechuta i Jan Kanty Pawluśkiewicz. Śmiał się, że z całej Anawy tylko on nie występował we fraku. To Jackowski skomponował utwór, od którego grupa zaczynała swoje koncerty. W "Dużym Formacie" "Gazety Wyborczej" Wojciech Staszewski pisał:

"Na początku koncertu Jackowski gra hinduski wstęp na serbskim instrumencie o nazwie brae. Daleki Wschód jest modny, czytają "Bhagawadgitę" i włączają na wstępie jeszcze chiński wiersz o tym, jak gospodarz zaprasza ludzi do swego ogrodu i zachęca ich, by zostali na śniadanie.

Pawluśkiewicz nigdy nie zapomni, jaki efekt przyniosło to w Dąbrowie Górniczej.

Głos z widowni: - Ty ch..., kaszankę se zjedz na śniadanie!

Na to Jackowski: - Tego pana nie zapraszamy.

Robi się gigantyczna rozróba, bo Ślązacy ruszają na scenę, milicja wywleka prowodyrów, a publiczność myśli, że to ukartowana prowokacja. Anawa musi uciekać."

W książce "Kora, Kora" Jackowska pisała:

- Jacek Ostaszewski wciągnął w tym czasie Marka do zespołu Marka Grechuty Anawa, a on zainteresował Jacka i Tomka Hołuja filozofią buddyzmu zen. Kompletnie odlecieli. Stali się bardziej buddyjscy niż buddyści z Japonii. Zmienili strój, sposób odżywiania, zachowania, rzucili alkohol.

Razem z Jackiem Ostaszewskim z Anawy w 1970 roku Jackowski założył grupę Osjan – awangardową, folkową, korzenną. Ich kolorowe, dynamiczne world music odwoływało się do muzyki hinduskiej czy raczej tego, jak młodzi polscy hipisi ją sobie wyobrażali. Osjan był m.in. ważnym etapem dla Wojciecha Waglewskiego, późniejszego założyciela Voo Voo. W pierwszym składzie Voo Voo był także multiinstrumentalista Milo Kurtis – to on zastąpił Jackowskiego w Osjanie, a w latach 90. był założycielem Drum Freaks.

- Osjan w pewnym sensie uważam za swoje studia muzyczne. Ale zacząłem docierać do religii chrześcijańskiej – bo wcześniej byłem osobą niewierzącą – czytać Ewangelię i odstawać od reszty. Tomek [Hołuj] z Jackiem stwierdzili, że chcą bardziej iść w stronę buddyzmu zen, i nasze drogi się rozeszły. Wtedy wróciłem do rock’n’rolla i do pisania piosenek. Zdałem sobie sprawę, że do historii przechodzą właśnie piosenki. I nieważne, czy Jerzego Wasowskiego z Kabaretu Starszych Panów, The Rolling Stones czy Franka Sinatry. - mówił Jackowski w rozmowie z Leszkiem Gnoińskim. 

W 1975 roku Jackowski razem z Kurtisem założył Maanam, w grudniu dali pierwszy koncert w Warszawie. Początkowo zespół był duetem.

"Wymyślił, że nazwiemy zespół od naszych imion – Milo i Marek, czyli M and M. Pomiędzy te nasze dwie M powstawialiśmy literki i wyszło Maanam" – opowiadał Kurtis. Wkrótce do zespołu dołączyła Kora, od kilku lat żona Jackowskiego. Debiutowali w poznańskim klubie Aspirynka w grudniu 1976 roku na koncercie, podczas którego Kurtis... zasnął. Po półtora roku występowania w Osjanie i Maanamie Kurtis wybrał ten pierwszy zespół. Na jego miejsce do składu doszlusował gitarzysta John Porter, a nazwa zmieniła się na Maanam Elektryczny Prysznic. Miało to sygnalizować przejście na elektryczne, rockowe brzmienie i porzucenie muzyki orientalnej. Tak już zostało, choć Porter odszedł w 1979 roku. Jackowscy nagrali wtedy we dwójkę singla "Hamlet", a piosenka w plebiscycie 17 krajowych rozgłośni zajęła drugie miejsce za Czesławem Niemenem. Na singlu było jeszcze "Oprócz" – pierwszy wielki klasyk Maanamu, w dodatku śpiewany przez Marka.

Rok później w Opolu Maanam zagrał "Boskie Buenos" i od tego punktu zaczęła się jego wielka kariera. Zespół czerpał z rockandrollowej tradycji, był ostry, wyrazisty, ale poetycki. I buntowniczy – nawiązywał do punkrockowej rewolucji końca lat 70. O punk rocku Jackowski mówił Gnoińskiemu:

- W Anglii cały ten ruch okazał się bardzo rozdmuchany, bo te zespoły nie sprzedawały ogromnych nakładów płyt. Graliśmy kiedyś z The Stranglers i okazało się, że oni w tamtym czasie sprzedawali po piętnaście tysięcy albumów. Jak dowiedzieli się, że "O!" rozeszło się w półmilionowym nakładzie, a zamówień przyszło na półtora miliona, to się upili z rozpaczy.

Lata 80. były pasmem sukcesów Maanamu. Piosenka "Kocham cię, kochanie moje" w 1983 roku przez 22 tygodnie była na szczycie Listy Przebojów Trójki. Wideoklip do utworu "Sie ściemnia" został w 1989 roku pierwszym w historii polskim teledyskiem emitowanym przez MTV.

- Nie mieliśmy czasu na to, żeby się tą popularnością zachłysnąć. Otwierała się hala, wchodziliśmy, graliśmy dwa koncerty, wychodziliśmy i do następnego miasta. I tak po 25 miast w miesiącu, w każdym po dwa koncerty, przez parę lat (...) Z tego zmęczenia nie chciało się jeść, byłam strasznie szczupła. Potem nie umiałam odpoczywać. Wszystko to było bardzo wampiryczne.- opowiadała Kora. 

Wyczerpujące trasy koncertowe niszczyły życie rodzinne – a Jackowscy wychowywali przecież wówczas syna Mateusza oraz Szymona, którego ojcem był Kamil Sipowicz. Muzycy i ekipa techniczna razem z innymi artystami uczestniczyli w niekończących się imprezach, zaczęły się problemy z alkoholem – o których sam Jackowski w ostatnich latach otwarcie opowiadał. Przerwanie działalności grupy nastąpiło w 1988 roku. Po kilku latach Maanam wrócił w lżejszej, mniej prowokującej formie, grał po prostu popowe piosenki. Ani teksty nie były już tak wyraziste, ani muzyka tak mocna.W dodatku w 2007 r., przed koncertem Maanamu w krakowskim Łęgu, Jackowski spadł ze sceny i złamał nogę. Zespół przez rok wypełniał podjęte wcześniej zobowiązania bez niego, z pomocą zastępcy. Gdy jednak Jackowski uporał się z kontuzją, okazało się, że Kora chce mieć w zespole zarówno jego - mieszkającego już wtedy we Włoszech - jak i zastępcę. Marek był innego zdania. Maanam zawiesił działalność z końcem 2008 r.

Ostatnia płyta Marka Jackowskiego to debiut formacji The Goodboys założonej z Januszem Yaniną Iwańskim i Włochem Giannim Dominicim. Planowali kolejne nagrania. Jackowski myślał też o reaktywowaniu oryginalnego składu Maanamu.

źródło:culture.pl

O Marku Jackowskim

  • Gdy rozpadał się Maanam, było między nami zmęczenie. Był brak prób. Ale ja nie jestem osobą, która idzie w zaparte. Potrzebuję tylko czasu – uważam, że to najlepszy sędzia. Ostatnio Kamilowi [Sipowiczowi] śniło się, że Marek, Porter, „Yanina” i ja gramy jakiś jam. Wszystko w superradosnej atmosferze. Tak to czasem bywa, że w pewnym momencie zamykasz drzwi, aby w innym na powrót je otworzyć. Tylko że teraz te drzwi zostały zamknięte na zawsze. Można mówić o nieśmiertelności artysty, o ponadczasowej sile jego piosenek. Ale teraz jest mi po prostu żal, że go nie ma.
    • Autorka: Kora Jackowska
    • Źródło: Robert Sankowski, Marek Jackowski nie żyje, „Gazeta Wyborcza”, 20 maja 2013.
  • Maanam był ewenementem. Gdyby grał nie w latach 80. i nie za żelazną kurtyną, miałby szansę na karierę międzynarodową. Format tandemu Kora – Marek Jackowski to dla mnie klasa światowa. Przełamywali bariery środowiskowe, byli komunikatywni. Mogli ich zagrać w modnym klubie w stolicy, mogli w tancbudzie na wsi, a i tak wszyscy rozumieli te piosenki. Marek był po prostu genialnym kompozytorem.
    • Autor: Jan Benedek
    • Źródło: Robert Sankowski, Marek Jackowski nie żyje, „Gazeta Wyborcza”, 20 maja 2013.
  • Marek wciąż był trochę jak szaman – charyzma promieniowała na każdego z kim grał. Czułeś się wyróżniony, że zwrócił na ciebie uwagę i zaprosił do współpracy. Podchodziliśmy do niego z szacunkiem, który dla niego samego był trochę krępujący. Wszyscy łatwo ulegali jego urokowi. Imponował wewnętrznym spokojem.
    • Autor: Jan Benedek
    • Źródło: Robert Sankowski, Marek Jackowski nie żyje, „Gazeta Wyborcza”, 20 maja 2013.

fot. pejzazbezciebie.pl

 

opracowała: Agnieszka Sobiak