Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /libraries/cms/application/cms.php on line 471
Razem, a jednak osobno? O wolności i ku pokrzepieniu serc. Przegląd gier na czas kwarantanny - Bibliotekarz Lubuski

Razem, a jednak osobno? O wolności i ku pokrzepieniu serc. Przegląd gier na czas kwarantanny

Zdjęcie tytułowe okładka artykułuRazem, a jednak osobno? O wolności i ku pokrzepieniu serc. Przegląd gier na czas kwarantanny

 

Sandra:

Może zabrzmi to kontrowersyjnie z ust bibliotekarki, ale nie wiem, czy bardziej lubię czytać, pisać, czy grać. Pierwsze miejsce na podium, co jakiś czas ulega zmianie. Bez wątpienia jednak gry są moją małą miłością. W dzieciństwie stanowiły dla mnie formę czystej rozrywki, z czasem same w sobie ewoluowały i zmieniły swoje znaczenie, a tym samym podejście graczy. Dzisiejsze gry to dzieła sztuki, to historie, które pozwalają poznać cząsteczkę prawdy o nas samych, zmuszając nas do wyborów moralnych i etycznych. Realizm współczesnych gier sprawia, że niekiedy przestaje istnieć argument: to tylko gra. Twórcy gier dają nam ogromny wachlarz możliwości i poczucia empatii! Stawiają naszych bohaterów na rozdrożach. Red Dead Redemption 2 to mój nr 1 wszystkich gier świata. I choć gramy tam bandytą Arthurem Morganem (Dziki Zachód, rok 1899), możemy podejmować szlachetne decyzje. Wszystko zależy od nas i obowiązkowych punktów w linii fabularnej. Podczas rozgrywki dokonujemy szeregu decyzji, które wpływają na honor naszego bohatera. Możemy być szlachetni, współczujący i pomagający potrzebującym (choć wciąż uciekamy przed wymiarem sprawiedliwości) albo bezduszni, brutalni i ukierunkowani na swój własny zysk. Nasz bohater wielokrotnie analizuje swoją (nieznaną nam) przeszłości i w zależności od naszych decyzji w grze, żałuje lub nie tego, co kiedyś zrobił. Relatywizm moralny w RDR2 to temat na inny, obszerny artykuł. Wprawdzie wybrałam nieco filozoficzne gry, to wciąż pragnę zarekomendować je jako rozrywkę, choć bez wątpienia mocno refleksyjną.

O mniej lub bardziej oczywistym trybie Multiplayer

Red Dead Redemption 2

RDR2 posiada bardzo rozbudowany tryb gry wieloosobowej. Nie ma ona już związku z Arthurem Morganem, choć wciąż przemierzamy Dziki Zachód. Tu ze względu na dzisiejszą sytuację trzeba zaznaczyć – kwestie epidemii są mocno podkreślone w grze i nie możemy się dziwić, jeśli natrafimy na opustoszałe przez chorobę miasto – to akurat mimo wszystko nie jest nawiązanie twórców do naszych czasów, ale realiów historycznych gry. Multiplayer w RDR2 umożliwia nam stworzenie postaci (męskiej lub żeńskiej), która ma „jakąś” swoją przeszłość, choć wątek fabularny jest niezbyt istotny. W trakcie gry zbieramy punkty doświadczenia, zarabiamy pieniądze poprzez niekoniecznie uczciwą i legalną pracę. Możemy przyjmować zlecenia od rozmaitych osób, ale także zostać łowcą nagród i ścigać przestępców, przemierzać świat w poszukiwaniu unikatowych kosztowności przyjmując rolę kolekcjonera, ale także zostać handlarzem i sprzedawać towary. Jest też możliwość otwarcia własnej bimbrowni. Wszystko to, możemy robić nie wchodząc w interakcje z innymi graczami. Jednak przemierzając świat spotykamy wiele postaci, którymi nie steruje komputer, ale prawdziwi ludzie z całego świata. Możemy ich pozdrowić, minąć bez słowa albo... zaatakować. Z innymi graczami możemy zmierzyć się też w trybach rozgrywki: wyścigi, strzelaniny, wydarzenia specjalne. To nie wszystko, ponieważ gramy bandytą możemy założyć swój własny gang i w grupie pokonywać trudności dnia codziennego. Osobiście przemierzam grę samotnie, co jakiś czas korzystając z trybów rozgrywki i zapraszając innych graczy do swojej bimbrowni.

 

Death Stranding

 

O innych grach będzie już zdecydowanie krócej. Death Stranding to kolejna rewolucyjna gra, która mimo wielu moich zachwytów nad nią, nie skradła mi serca tak, jak RDR2. Trudno zarysować fabułę. Jest to świat po katastrofie, jaką jest tajemnicze „wdarcie śmierci”. W tym świecie niezwykle ważną rolę odgrywa kurier (nasz bohater) i jego embrion (serio). DS to dziwna gra, ale niezwykle fascynująca. Musimy odbudować Amerykę przemierzając świat z ciężkimi paczkami na plecach. Prawdę mówiąc przez obecną sytuację gra ta ponownie zagościła w moim sercu, budząc przy tym odrobinę niepokoju...
ale skupmy się na tym, co jest w tej grze niesamowite - a mianowicie współpraca z innymi graczami. Gra jest cały czas online – wpływamy na tworzenie, ulepszanie świata wraz z innymi graczami – których nie widzimy! Możemy jedynie zobaczyć pozostawione przez nich znaki, czy ostrzeżenia, ale także drabiny i linki wspinaczkowe, które mają pomóc innym kurierom przemierzać świat. Możemy także natrafić na budki, w których inni gracze pozostawiają przydatne przedmioty, takie jak np.: buty (będąc kurierem dużo chodzimy i buty często ulegają zniszczeniu), broń, surowce. My sami również możemy zostawić takie rzeczy dla innych graczy. Odbudowa kraju to także budowanie dróg, punktów z elektrycznością, schronów. Pozostałym kurierom (graczom) możemy podziękować poprzez danie „lajka”, który wędruje na ich konto, umożliwiając rozwój postaci. Death Stranding pokazuje, jak ważna jest współpraca, jak wiele ułatwia i usprawnia, kiedy poza nami ktoś jeszcze dorzuci swoją cegiełkę do odbudowy świata...

Abstrahując już od samej rozgrywki warto zauważyć, że gra ma świetną obsadę aktorską, poza głównym bohaterem Samem Porterem Bridgesem, granym przez Norman'a Reedus'a znanego z serialu The Walkind Dead, występuje tu także m.in. Léa Seydoux i Mads Mikkelsen.

Mimo, iż gry dzieją się w świecie wirtualnym, często w innych czasach, innych realiach, to realizm gier mocno mnie pociąga. Odczuwanie zmęczenia przez bohaterów, konieczność snu, kąpieli, zaspokajania potrzeb fizjologicznych to aspekty mocno podkreślone zarówno w Death Stranding, jak i Red Dead Redemption. Nie widzę powodów dla których miałabym argumentować, dlaczego tak podoba mi się „mały” realizm gier - on po prostu jest i to dodaje im wybitności.

 

Detroit: Become Human

 

Teraz już naprawdę będzie krócej. Detroit: Become Human to połączenie gry i filmu. To czasy bardzo niedalekiej przyszłości w której ludziom towarzyszą androidy. I jak to zwykle bywa, androidy zaczynają przebudzać się – stają się istotami czującymi, myślącymi, pragnącymi. W DBH wcielamy się w troje androidów: Karę, Connora i Markusa. Każdy z tych androidów ma swoją linię fabularną, która może zakończyć się bardzo szybko - zgonem danego androida. Ważne jest zatem podejmowanie rozważnych decyzji i szybkiej reakcji. Jeśli stracimy jednego androida możemy grać dalej pozostałymi lub cofnąć się w linii fabularnej, aby tym razem spróbować nie dać się zabić. Jedna decyzja wpływa na całą sieć pozostałych, jest to niesamowity ciąg przyczynowo-skutkowy dający ogromną ilość rozgrywanych scenariuszy.
Detroit: Become Human nie posiada trybu multiplayer, ale w jakiś sposób możemy tu poczuć siłę grupy, wspólnoty i jedności. W końcu androidy zaczynają czuć, kochać, dążyć do wolności i wiedzą, że uczynią to tylko działając wspólnymi siłami. Gra jest mocno filozoficzna, miejscami nieco zbyt patetyczna, ale zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a w takich czasach jak te obecne, wydaje mi się pozycją obowiązkową. Tutaj także spotkamy się ze znanymi twarzami, w postać androida Markusa, wciela się Jesse Williams, aktor znany m.in. z Chirurgów.

 

Bartek:

Od początku ery komputeryzacji, twórcy oprogramowania zaczęli dostrzegać, że komputer to nie tylko narzędzie pracy, ale również forma rozrywki. Z biegiem lat wydawcy gier zaczęli się mocno rozwijać. Przemysł zaczął przynosić poważne dochody, a twórcy gier stawali się bardzo poszukiwanym „towarem”. Od czasu pierwszych komputerów IBM, konsol takich jak C64, Amiga32,SNES (w Polsce znany jago Pegasus), DreamCast, czy Nintendo, zawsze byłem ciekaw nowych propozycji wydawniczych i nie mogłem przejść obojętnie obok nowej gry. Z biegiem lat te stawały się mniej infantylne, zaczęły opowiadać historie, bywały opatrzone coraz to lepszą grafiką, ścieżką muzyczną i scenariuszem. Największy „Boom” w branży gier nastąpił na przełomie wieków i to właśnie wtedy odkryłem, że gry komputerowe to ten rodzaj hobby, którym chcę się zajmować. Przez wiele lat, przez mój dysk komputerowy przewinęły się setki, jeśli nie tysiące gier, jednak jest kilka, które zrobiły na mnie większe wrażenie i pozostają ze mną do dziś. A oto te, które są dla mnie najważniejsze.

Heroes of Might and Magic III
Opisywana tutaj trzecia część fantastycznej sagi, która dziś liczy siedem odsłon była ze mną od zawsze. W pierwszą część grywało się na czarno-białych monitorach i tylko z papierowej instrukcji dołączonej do pudełka z grą, można było dowiedzieć się, że zamek jest czerwony lub że na mapie smok ma barwę fioletową. Jednak dopiero druga część zaskarbiła sobie moją miłość do tej serii. Piękna grafika, niestandardowe tryby rozgrywki, możliwość wspólnej gry przy jednym komputerze, nastrojowa muzyka komponowana przez Anthony’ego Romero, który notabene tworzy podkłady dźwiękowe do kolejnych odsłon serii.
Jak się okazało druga część była tylko preludium do tego, co miało dopiero nadejść. Ostatniego dnia lutego 1999 roku światło dzienne ujrzała trzecia część popularnych już „Heroes’ów”. Publiczność została wprowadzona w totalne osłupienie, gdy zobaczyła pierwszy raz olśniewającą grafikę gry. Soczyste kolory, mistyczna muzyka, przy komponowaniu której Romero wspiął się na szczyty twórczości w tej branży. Muzyka tej części jest tak popularna, że młodzi, polscy filharmonicy stworzyli niezależną grupę, która prezentuje utwory w prawdziwie profesjonalnym stylu. Ich wykonania, są tak dobre, że współpracę artystyczną nawiązał z nimi nie kto inny jak sam twórca – Anthony Romero. Jednak HOMM3 zdeklasował inne gry w tamtym okresie dzięki swojej grywalności. System rozgrywki turowej, mnogość opcji i trybów gier, rozwój postaci i własnych królestw, których zadaniem jest zdobycie hegemonii nad innymi sprawiają, że tytuł ten do dziś przez wielu nazywany jest grą wszechczasów. Osobiście zgadzam się z tym w pełni, a o jej kultowości niech świadczy żart, który mówi, że tą grę instaluje się na komputerze tylko raz… i zostawia na zawsze. Z całą odpowiedzialnością grę polecić mogę każdemu pokoleniu. Jej użytkownicy to w zasadzie wszystkie przedziały wiekowe, które interesują się taką rozrywką.

Wiedźmin III – Dziki gon
Kolejna trzecia część gry, która okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Podobnie jak wspomniany wyżej HOMM3, The Settlers3 czy Fallout3, na mojej liście znalazł się Wiedźmin. Trzecia część przygód Geralta wydana została w 2015 roku i od razu zaskarbiła sobie rzeszę fanów na całym świecie. Dzięki tej odsłonie wydawca CD Projekt Red stał się branżowym potentatem. Twórca postaci Andrzej Sapkowski, stał się rozpoznawalny, a na kanwie tej popularności platforma Netflix stworzyła serial opowiadający historię głównego bohatera. Dziś Wiedźmin to już wielki biznes lecz kilka lat temu była to gra wypuszczona z myślą o tym, aby gracz dostał wszystko, za cenę którą musiał zapłacić za grę. Można się spodziewać, że to standard w tej branży jednak nie jest tak do końca. Wielu wydawców sprzedaje swoje gry w wersjach podstawowych oferując różnego rodzaju dodatki, ulepszenia, ułatwienia w późniejszym okresie, za które gracze muszą dodatkowo płacić, aby nie odstawać od tych, którzy takie dodatki już kupili. Jest to polityka bardzo dyskusyjna w środowisku i trudno z nią walczyć jednak nasz rodzimy wydawca wyłamał się z tego systemu. Popularni „Redzi” umieścili wszystko w podstawowej i jedynej wersji gry nie oczekując żadnych dodatkowych opłat. Jakiś czas po premierze wydane zostały dwa pełnoprawne dodatki, które z racji swojej objętości mogłyby stanowić osobne gry. Dodatki te, można było zakupić po rozsądnej cenie, a po dwóch latach, gdy wydawca ogłosił nowe wydanie gry jako ‘Game of the year edition”, cały pakiet wiedźmiński mógł wylądować w domu gracza za rozsądną, niską cenę. Ta polityka sprawiła, że gracze na całym świecie pokochali tytuł. Szacunek, który „Redzi” okazali nam, graczom zaowocował kolosalnymi profitami, dzięki którym wydawca jest obecnie rekinem finansowym na Giełdzie Papierów Wartościowych i swoim kapitałem przebił kilka polskich banków. Jednak co świadczy o tym, że Wiedźmin jest tak dobrą grą? Osobiście sądzę, że odpowiada za to świetnie dobrany zespół twórców i przemyślany scenariusz. W okresie gdy gra była wydana, wszystkich zachwyciła genialna grafika oraz ścieżka dźwiękowa. Rozmach z jakim twórcy podeszli do rozgrywki był ogromny. Osobiście grę przechodziłem trzykrotnie. Pokonanie głównego wątku fabularnego, misji pobocznych oraz obu dodatków zajmowało mi za każdym razem około miesiąca! Powstały całe społeczności internetowe traktujące o grze. Poczynając od youtuberów, którzy nagrywali swój gameplay, poprzez fora internetowe, na których gracze dzielili się swoimi wrażeniami, a kończąc na eventach, które gracze robią dla graczy w dalszym ciągu. Osoby te spotykają się, wygłaszają prelekcje, organizują turnieje i przygotowują całą oprawę, aby uczcić niesamowity polski produkt. Jako gracz byłem niezwykle dumny, gdy osoby z innych krajów zachwycali się naszą słowiańską kulturą sprytnie przemyconą do gry. Uważam, że jeszcze nie raz będzie mi dane kierować Geraltem i przemierzać dzikie krainy podejmując ważne decyzje, które zakończą się jednym z czterech dostępnych finałów historii o Wiedźminie.

League of Legends
Ostatnią, opisywaną przeze mnie pozycją jest gra różniąca się diametralnie od innych przede wszystkim swoją fizyką rozgrywki. Gatunek Massive Multiplayer Online Role Playing Game, w skrócie MMORPG, jest stosunkowo młody. O ile gry RPG, to znane wszystkim gry przygodowe rozgrywane od dawna w formie planszówek, o tyle przeniesienie takiego systemu do sieci okazało się niezwykle interesujące i pełne niespodzianek. Wyobraźmy sobie wirtualną mapę, na której widzimy lasy, góry, zabudowania i ścieżki pomiędzy nimi wszystkimi. Następnie wyobraźmy sobie postać – bohatera, wybranego spośród setki dostępnych, gdzie każdy wygląda inaczej, ma inne umiejętności oraz głos i sposób sterowania. Gdy widzimy już ten obrazek, musimy wyobrazić sobie dziesięć osób, które siedząc w domach, przed ekranem własnych komputerów tworzą dwie pięcioosobowe drużyny próbujące zająć bazę swoich przeciwników. Każdy gracz stara się tak sterować swoją postacią, aby wykorzystując jej umiejętności wyprzeć postać innego gracza, by ten ustawicznie cofał się do swojej bazy i w konsekwencji stracił ją przegrywając całą rozgrywkę.
W grze League of Legends największy nacisk położony został na umiejętności gry drużynowej. A więc najważniejszy jest tu aspekt poprawnej komunikacji pomiędzy członkami obu drużyn. Rozgrywka trwa przeciętnie 40 minut i kończy rozbiciem tzw. Nexusa, czyli centrum bazy przeciwnika. Nie trudno się domyślić, że jest to gra stworzona do zmagań turniejowych. Takie organizowane są bardzo często, a te największe, organizowane w Korei Południowej dysponują budżetem milionów dolarów dla zwycięzców. W popularnego LOL’a gram już od ośmiu lat. Gra jest cały czas dopracowywana, społeczność jest bardzo aktywna, a sam tytuł na tyle łatwy i przyjemny, że grać w niego mogą najmłodsi. Ci doświadczeni i starsi gracze opracowują strategie, łączą się w drużyny, zatrudniają trenerów, transferują graczy niemal jak w piłce nożnej. W chwili obecnej jesteśmy świadkami narodzin e-Sportu – rozrywki, która w przyszłości, może zrewolucjonizować sportowe zmagania i wznieść je na inny poziom.

 

Świat gier to niezwykła, fascynująca podróż, która w naszym przypadku trwa już od lat. W dużym stopniu byliśmy naocznymi świadkami ewolucji gier, od ich najprostszych form po te dzisiejsze.
Z niecierpliwością czekamy na kolejne odsłony i premiery, a kiedy tylko minie kwarantanna z pewnością urządzimy jeden z naszych słynnych turniejowych spotkań przy konsoli. Do zobaczenia!

Sandra Stempniewska, Bartosz Czerniawski – koordynator GM
Mediateka Góra Mediów