Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /libraries/cms/application/cms.php on line 471
Każda okazja odwiedzenia rodzinnych stron jest dla mnie wyjątkowym świętem - Bibliotekarz Lubuski

Każda okazja odwiedzenia rodzinnych stron jest dla mnie wyjątkowym świętem

Z Jolantą Marcolla, ilustratorką, artystką wizualną i wydawczynią książek dla dzieci pochodzącą z Zielonej Góry, rozmawia Maria Radziszewska

 

kazdaokazjaodwiedzeniaW maju gościliśmy w salonie wystawowym Biblioteki Norwida Pani wystawę zatytułowaną Korowód. Jaka idea przyświecała tej wystawie?

Koncepcja i pierwsza część Korowodu powstała w 2000 roku, kiedy miałam pracownię przy Nowym Świecie w Warszawie. Siedząc przy oknie, obserwowałam wtedy barwny tłum, przesuwający się chodnikiem, podążający w sobie tylko znanym kierunku. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że zaczęłam rysować tych ludzi. Każda osoba była inna – oryginalna, zaaferowana swoimi sprawami – ale razem tworzyły spójną społeczność. Ta myśl, to marzenie, ta idea zaczęły przyświecać mojej pracy nad tym cyklem. Z założenia dołączanie kolejnych elementów Korowodu miało być rozłożone w czasie. I tak się stało. Powstały już kolejne elementy Korowodu, przy czym każdy jest inny, a przecież razem tworzą klarowną całość. Korowód jest dziełem permanentnym, a jego elementy mogą powstawać i dołączać do reszty w nieskończoność.

Wystawa była połączona z bardzo ciekawym działaniem plastycznym. Proszę nam je przybliżyć.

To działanie jest najlepszym dowodem na otwartość koncepcji Korowodu. Na wernisażu bowiem powstał kolejny, tym razem przestrzenny jego element, a stworzyły go zaproszone dzieciaki. Z wydatną pomocą biblioteki (na moją prośbę) zostały zgromadzone i przywiezione na wernisaż brzozowe pniaki, które wcześniej poddano specjalnej obróbce, polegającej na ścięciu kazdaokazjaodwiedzenia1pod odpowiednim kątem ich końcówek. Dzięki temu zabiegowi powstały owalne powierzchnie, na których dzieciaki z zapałem malowały swoje autoportrety. Pniaki, ustawione potem jeden za drugim w rzędzie, utworzyły niezwykły korowód – galerię postaci. Jestem bardzo wdzięczna wszystkim osobom, dzięki którym ten wspaniały Korowód mógł powstać i dołączyć do prezentowanego wbibliotece cyklu, jako stały i ważny jego element.

Jest Pani znaną ilustratorką książek dla dzieci, ale w dorobku artystycznym ma Pani także duże dokonania w zakresie sztuki video, fotografii. Proszę nam o tym etapie swojej twórczości nieco opowiedzieć.

Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Zielonej Górze, edukację swoją kontynuowałam wPaństwowej Wyższej Szkole kazdaokazjaodwiedzenia2Sztuk Plastycznych (dzisiejsza ASP) we Wrocławiu. Było to dla mnie niezwykle ważne, ekscytujące i magiczne miejsce, o którym już jako dziecko marzyłam. Pomimo iż szkoła hołdowała tradycyjnym wartościom, mnie jednak zainteresowały, z trudem przenikające przez nasze granice, nowe trendy myślenia o sztuce, kwestionujące status przedmiotu jako dzieła sztuki i przenoszące go w sferę mentalną. Jako studentka Wydziału Malarstwa zrezygnowałam z warsztatu malarskiego na rzecz aparatu fotograficznego i kamery filmowej, czyniąc tym niemały ferment w uczelni, która dotychczas edukowała studentów w ramach sztuk tradycyjnych. Oczywiście nie byłam w tym działaniu osamotniona. Najpierw kilku studentów, aw niedługim czasie pociągnęliśmy za sobą dużą grupę młodych ludzi. Od tego momentu uczelnia zaczęła się pozytywnie zmieniać – i nie było odwrotu od tego procesu.

Która dziedzina twórczości plastycznej jest więc Pani obecnie bliższa?

Na to pytanie nie mam dobrej odpowiedzi. Są to zupełnie odmienne gatunki twórczości, których po prostu nie należy porównywać, a dla mnie są jednakowo ważne. Czymkolwiek się zajmuję, zawsze wkładam w to działanie maksimum zaangażowania i emocji. 

kazdaokazjaodwiedzenia3Wystawa Korowód ma w sobie dużo z klimatu ilustracji dla dzieci, a jednocześnie niektóre z cykli Korowodu bardziej kojarzą się ze sztuką nowoczesną, malarstwem. Można powiedzieć, że Korowód leży gdzieś pomiędzy Jolantą Marcolla ilustratorką a artystką awangardową. Co Pani o tym sądzi?

Korowód jest w mojej twórczości dość specyficzną pozycją, chociażby ze względu na jego otwartość czasową, czyli możliwość dołączania do niego kolejnych elementów, powstałych teraz iwprzyszłości. Kiedy w 2000 roku narodziła się jego koncepcja, pierwszy element tego cyklu był w konwencji ilustracji książkowej, natomiast każdy następny powstawał winnych, zmieniających się warunkach i naturalnym jest proces zmiany jego konwencji. Aktualnie Korowód coraz bardziej oddala się od klasycznie pojmowanej ilustracji i to jest tendencja, która, jak sądzę, utrzyma się, bo ten proces był wpisany wjego założenia formalne. Ale warto zauważyć również, że sama ilustracja też podlega daleko idącym przemianom i jej kształt sprzed 15 laty wydaje się nam dzisiaj anachroniczny.

Wiem, że z Zieloną Górą ma Pani szczególne związki, że lubi tu Pani bywać.

To prawda. Zielona Góra jest moim miastem rodzinnym, w którym przeżyłam całe dzieciństwo i lata szkolne. Moja mama w latach 50. aktywnie uczestniczyła w powstawaniu obecnej biblioteki, która początkowo mieściła się przy ul. Jedności Narodowej. Po wielu latach władza ludowa wybudowała nowy budynek, którym zielonogórzanie mogą się cieszyć do dzisiaj. Zieloną Górę opuściłam dopiero na czas studiów we Wrocławiu. Po studiach zamieszkałam w Warszawie. Jednak każda okazja odwiedzenia rodzinnych stron jest dla mnie wyjątkowym świętem – jest powrotem do dzieciństwa. Cieszę się bardzo, że ostatnio takich okazji jest coraz więcej. W 2017 roku zielonogórskie BWA zaproponowało mi wystawienie fotografii i projekcję filmów, a rok później byłam „atrakcją” Nocy Muzeów w Bibliotece. 2019 rok zaowocował wystawieniem Korowodu również w bibliotece.

Wiem też, że ma Pani co nieco wspólnego z mozaiką na budynku Biblioteki Norwida. Bardzo nam zależało przy okazji remontu gmachu na jej ocaleniu. Mieszkańcy Zielonej Góry bardzo o nią walczyli. I to się udało.

Wspomniałam wcześniej owkładzie mojej mamy wpowstanie tego wspaniałego obiektu, jakim jest biblioteka. W tym kontekście mogę się również pochwalić, że i ja dołożyłam swoją symboliczną cegiełkę do jego uświetnienia. Kiedy byłam studentką Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, odwiedzałam w Zielonej Górze swoją mamę. Jeden z takich pobytów zaowocował moim udziałem w tworzeniu mozaiki pod kierownictwem nieżyjącego już zielonogórskiego artysty Zygmunta Prangi, na frontowej ścianie biblioteki. Do dzisiaj budzi ona we mnie sentyment i wzruszenie, ale również dumę, że po tylu latach mozaika broni się skutecznie przed destrukcją, którą czynią czas i ludzie.

Nad czym obecnie Pani pracuje?

Praca jest mi niezbędna do tego, żeby żyć. Cały czas coś robię. W 2015 roku z myślą o dzieciach założyłam swoje Wydawnictwo Jedyne Takie, które cały czas funkcjonuje i stało się dla mnie nowym doświadczeniem. Poznałam dzięki niemu cudowny smak niezależności. Przed 2015 rokiem byłam „najemnikiem ilustratorskim”, a rola ta nie zawsze była źródłem satysfakcji. Dlatego dzisiaj cieszę się wolnością, która daje mi możliwość samodzielnego stanowienia o funkcjonowaniu wydawnictwa. Jedyne Takie jest wydawnictwem autorskim, tworzącym książki autorskie, zatrudniającym autorkę i ilustratorkę w jednej osobie. Wydawane przeze mnie książki, mające znamiona książek artystycznych, skupiły wokół wydawnictwa wierne, sukcesywnie powiększające się grono czytelników, co jest dodatkowym źródłem satysfakcji. Wszystkie moje książki są szczegółowo opisane z możliwością ich zakupu na stronie: http://marcolla.pl/wydawnictwo. Obecnie kończę pracę nad książką pt. Strachy Rysia, do której po raz pierwszy dołączony będzie audiobook. Mam więc ciągle dużo pracy.

Myślę, że nieraz spotkamy się w Zielonej Górze przy okazji Pani wystaw i podróży sentymentalnych. Życzę Pani wielu sukcesów artystycznych, zadowolenia z życia i serdecznie dziękuję za rozmowę.

Ja też skorzystam z okazji, żeby jeszcze raz podziękować za zorganizowanie majowej wystawy oraz za wydatną pomoc przy realizacji prawie niemożliwego projektu z brzozowymi pniakami. Dziękuję za rozmowę z nadzieją na kolejne wspólne przedsięwzięcia.