Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /libraries/cms/application/cms.php on line 471
Urodzili się... 23 lipca: Grażyna Staniszewska - Bibliotekarz Lubuski

Urodzili się... 23 lipca: Grażyna Staniszewska

GSMiała zaledwie 24 lata, gdy dostała rolę swego życia. Jak się później okazało, występ w „Krzyżakach” stał się dla niej przekleństwem. Grażyna Staniszewska.

Grażyna Staniszewska-Noszczyk (ur. 23 lipca 1936 w Łodzi, zm. 4 marca 2018 – polska aktorka.
W latach 1951-1954 grała w amatorskim teatrze w Łodzi. Studiowała na PWST w Warszawie i studia ukończyła w roku 1960. Zadebiutowała na profesjonalnej scenie teatralnej w październiku 1960 r.W latach 1960-1974 występowała w Teatrze Narodowym w Warszawie, a następnie do roku 1981 w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.
Jej najbardziej znaną rolą jest postać Danusi Jurandówny w filmie Krzyżacy (1960) Aleksandra Forda. Grała ponadto m.in. w filmach Szkice węglem (1956), Popiół i diament (1958), Zamach (1959), Zazdrość i medycyna (1973). Po roli w Krzyżakach występowała głównie w teatrze. Karierę aktorską zakończyła na początku lat 90. XX w.[4]
Była żoną profesora medycyny Wojciecha Noszczyka, z którym miała dwoje dzieci: córkę Marię i syna Bartłomieja. Została pochowana na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Źródło: wikipedia.pl

Kolejni reżyserzy widzieli w niej tę samą wiotką, bezwolną dziewczynę.
Aż 33 miliony widzów. Takich tłumów, jak na premierze pierwszej polskiej superprodukcji, nie było w historii polskiego kina nigdy. Ani wcześniej, ani później. Odtwórcy głównych ról byli znani każdemu, choć reżyser celowo wybrał młodych, dopiero startujących w zawodzie aktorów. Grażyna Staniszewska, której Aleksander Ford zaproponował rolę ślicznej, niewinnej, 12-letniej Danusi, ukochanej Zbyszka z Bogdańca, była zachwycona propozycją od tak znakomitego filmowca. Niestety, okazało się, że film był gwoździem do trumny jej kariery. Kolejni reżyserzy widzieli w niej samą wiotką, bezwolną dziewczynę.
Jeszcze zanim została gwiazdą "Krzyżaków", wpadła w oko młodemu studentowi medycyny Wojciechowi Noszczykowi . Ten zobaczył prześliczną aktorkę w filmie "Krzyż walecznych" Kazimierza Kutza i zapragnął poznać. Po premierze filmu Forda, bał się, że prywatnie też jest dziewczyną Mieczysława Kalenika , czyli filmowego Zbyszka. Na szczęście aktor szybko rozwiał wątpliwości młodego natręta, który zaczepił aktorów na ulicy. Kalenika zdenerwowało wypytywanie o jego prywatne sprawy i zwrócił mu uwagę. Wspomina, że Wojciech odpowiedział mu wtedy z ulgą w głosie: "To dobrze. Bo ona będzie moją żoną".
Co ciekawe, zupełnie inną wersję wydarzeń zapamiętał sam Noszczyk. Przyszły profesor medycyny miał się założyć z kuzynem o kilogram kawioru, że zaprosi wybrankę swego serca na wieczór do modnej knajpy. Problemem było jednak odnalezienie dziewczyny. Pod koniec lat 50. telefon posiadali nieliczni. Szukał jej w akademiku, w prywatnym mieszkaniu, w końcu powiedziano mu, że akurat jest w kinie i tam właśnie ją odnalazł. Grażyna, zaskoczona jego tupetem i determinacją, dała się zaprosić. Cztery lata później byli już małżeństwem.
Zamieszkali na pięknej Saskiej Kępie w domu-koszmarku. Mieszkanie miało co prawda ponad 62 metry, ale większość tej powierzchni zajmowały schody. Może ucieszyłyby one Scarlett O’Harę, ale nie świeżo upieczoną małżonkę w siermiężnej rzeczywistości PRL-u. Niewygody nie przeszkodziły jednak zakochanym w powiększeniu rodziny. Na świecie pojawiły się dzieci pary: syn Bartłomiej i córka Maria, dziś znani lekarze, działający w tak dochodowych dziedzinach jak kosmetologia i chirurgia estetyczna. Żadne z nich nawet nie pomyślało o tym, by iść w ślady matki.
Ona nie chciała być aktorką jednej roli. Odrzucała propozycje filmowe, bo twierdziła, że nie spełniają jej oczekiwań i zwróciła się ku kreacjom teatralnym. Z czasem zaczęła się spełniać w roli opiekunki domowego ogniska.
Grażyna Staniszewska nie żałuje, że wybrała wspieranie męża w jego karierze zawodowej. Jak twierdzi przyjaciel domu Mieczysław Kalenik sprawdziła się w tej życiowej roli, bo: "To, co dla nich wspólne, to dobroć i wielka klasa" .
Katarzyna Jaraczewska

źródło:styl.pl

Rola Danusi w filmie "Krzyżacy" Aleksandra Forda wyniosła ją na szczyt popularności i paradoksalnie zwichnęła jej świetnie zapowiadającą się karierę. Grażyna Staniszewska przez 13 lat nie zagrała w filmie kinowym. Zawsze podkreślała, że rolą jej życia była... rola żony i matki. Świetnie się w nich sprawdziła.

- Ratunku! Nie przygotowałam się do egzaminu! - wrzasnęła Grażyna Staniszewska przed komisją rekrutacyjną warszawskiej szkoły teatralnej. Okrzyk przerażenia był sprawdzianem aktorskim, który zadał jej skonsternowany przewodniczący. Staniszewska przyjechała z rodzinnej Łodzi w takim pośpiechu, że rzeczywiście nie miała niczego przygotowanego. Na aktorstwo zdecydowała się w ostatniej z ostatnich chwil - minuta później, a już nie złapałaby pociągu.
Jej talent wcale jednak nie potrzebował wyuczonej recytacji. Komisja zdecydowała się przyjąć ją i tak. Słusznie. Zanim zrobiła dyplom, zdążyła zagrać w pięciu filmach. Tylko w 1958 roku wystąpiła w "Popiele i diamencie" Wajdy i "Krzyżu walecznych" Kutza. Pewnie dobra passa nigdy by się nie skończyła, gdyby nie "Krzyżacy".
Reżyserowi Aleksandrowi Fordowi zależało na nowych, mało opatrzonych twarzach. Staniszewska nie musiała nawet zabiegać o rolę. To do niej się zgłoszono. - Danusia musiała mieć jakąś twarz, czyjąś sylwetkę. Użyczyłam jej swojej, i na tym właściwie kończył się mój aktorski wkład - kwitowała. Chociaż w niektórych scenach aktorka w długiej blond peruce czuła się jak w futrzanej czapce na pustyni, praca na planie przebiegała gładko. - Ford niczego nie narzucał, odzywał się tylko, gdy był z czegoś niezadowolony - wspominała.
Film okazał się przebojem nie do pobicia. Szacuje się, że do dziś obejrzały go 33 miliony widzów, a za arcydzieło uznał go sam Martin Scorsese! Jednak, dla dotąd mało znanych aktorów, "Krzyżacy" wcale nie okazali się wstępem do świetlanej kariery. Staniszewska mówiła wręcz o przekleństwie. - Wydawało się po premierze "Krzyżaków", że świat legł u naszych stóp. Lecz, jak to się często zdarza w aktorskim życiu, olbrzymia popularność obróciła się przeciw nam. Trudno uwierzyć, ale po filmie Forda nie dostałem już naprawdę interesującej roli. Podobnie było z Grażyną - wspominał jej partner Mieczysław Kalenik, filmowy Zbyszko z Bogdańca.

Reżyserzy bali się ponoć konfrontacji z popularnością rodzimej superprodukcji i omijali jej gwiazdy szerokim łukiem. Po "Krzyżakach" w filmografii Staniszewskiej zieje ogromna, 13-letnia wyrwa [chodzi o filmy kinowe - red.]. Stanęła przed kamerami dopiero w 1973 r., w drugoplanowej roli w "Zazdrości i medycynie" Janusza Majewskiego. Ponownie wystąpiła po kolejnych 16 latach, w "Lawie", na specjalne zaproszenie Tadeusza Konwickiego. Po niej ostatecznie zakończyła kinową karierę.
Dużo łaskawszy był dla niej teatr. Została aktorką Narodowego w zespole Kazimierza Dejmka. Widownia wybuchała gromkim śmiechem na jej "Krokodyla daj mi luby" w "Zemście". Uwielbiano także jej uroczą rolę w "Niezwykłej przygodzie pana Kleksa" gdzie zagrała... Adasia Niezgódkę! Później przeszła do Dramatycznego, i jak większość aktorów odeszła w stanie wojennym, gdy władza wyrzuciła dyrektora, Gustawa Holoubka.
- Brzydziła się tamtym systemem. W naszym ogrodzie na Żoliborzu pisał swoje kazania ksiądz Jerzy Popiełuszko, z którym się przyjaźniliśmy - podkreślał jej mąż, profesor chirurgii Wojciech Noszczyk.

To ta? Fatalna!
Poznali się, gdy Staniszewska była na studiach, jeszcze przed "Krzyżakami", ale już po "Krzyżu walecznych". Na ten ostatni, Wojciech wybrał się ze swoim kuzynem. Tak bardzo spodobała mu się grająca tam aktorka, że za wszelką cenę postanowił następnego dnia umówić się z nią w Bristolu. Założył się nawet o to z kuzynem. Stawką był kilogram przywiezionego właśnie rosyjskiego kawioru.AŻYNA STANISZEWSKA
- Biegnę do Szkoły Teatralnej, wpadam na Bożenę Kurowską. Mówi, że Staniszewska mieszka w Dziekance. To pędzę do Dziekanki. Spotykam Elę Czyżewską, ona twierdzi, że Grażyna się przeprowadziła do koleżanki na Langiewicza. Tam się dowiaduję, że jest właśnie w kinie Śląsk na Festiwalu Filmowym, bardzo popularnej wówczas imprezie. I rzeczywiście, stała w zwartym tłumie wielbicieli. A ja prosto do niej: "Nazywam się Wojciech Noszczyk i przyszedłem po panią!" - opowiadał ze swadą miesięcznikowi "Puls".
Gdy pani Grażyna wyszła z początkowego oniemienia, zdecydowała się przyjąć propozycję absztyfikanta. Nie zraził jej nawet jego "niepolityczny" kuzyn, który na jej widok w Bristolu podobno wykrzyknął: "To ta? Fatalna!". Pan Wojciech był jednak przeciwnego zdania i po 4 latach narzeczeństwa para stanęła na ślubnym kobiercu. Zamieszkali na Saskiej Kępie w nie tak znów małym jak na tamte czasy domu, który jednak wydał im się przeraźliwie ciasny, gdy na świat przyszła ich dwójka dzieci, Maria i Bartłomiej.
Rodzina zawsze była dla Staniszewskiej najważniejsza. Podobno bez żalu zrezygnowała dla niej z walki o karierę, a tym bardziej nie martwiła się, że zarówno córka, jak i syn planują iść w ślady ojca. - Rozmowy w naszym domu były najczęściej związane z medycyną, nigdy jednak nie próbowałem wpływać na dzieci w kwestii wyboru zawodu. One same, tak jak ja przed laty, wiedziały, że będą lekarzami - mówił prof. Noszczyk.
Talentu Staniszewskiej żałował za to przyjaciel domu, Mieczysław Kalenik, który wzdychał, że przecież tak dobrze się zapowiadała. Wreszcie nawet on przyznał jednak, że świetnie sprawdziła się w życiowej roli... żony. Sama, w wywiadzie z okazji 80. urodzin (urodziła się 23 lipca 1936 r.) potwierdzała pogodnie: - Najbliższe są mi role żony, matki, babci i widza, bo jestem z gatunku tak zwanych kur domowych.
Zmarła 4 marca 2018 roku w Warszawie

źródło: film.interia.pl

fot. encyklopediateatru.pl

 

opracowała: Agnieszka Sobiak